42. Koperta

Czułam się niesamowicie odprężona po wizycie u Larry’ego. Z dala od zgiełku wielkiego miasta, a właściwie z dala od wszystkiego człowiek mógł pozwolić myślom odbiec od problemów codzienności. Mimo to cieszyłam się na powrót do Los Angeles. 
To swoiste odprężenie mogłoby trwać dłużej niż zaledwie kilka dni, gdyby nie wiadomość od nieznanego mi numeru telefonu. 
Alex, spotkajmy się. Chcę Ci wszystko wyjaśnić. Proszę, odezwij się. Charlie 
Położyłam telefon na stole w kuchni, usiłując zapanować nad drżeniem rąk. Charlie chciał się spotkać po raz kolejny. Ostatnie spotkanie o mało nie skończyło się tragedią, a innych spotkań odmawiałam. Mimo wewnętrznego strachu targającego moim sercem chciałam się spotkać. Musiałam zakończyć raz na zawsze ten wątek w moim życiu noszący imię mojego byłego przyjaciela. 
Odpowiedziałam mu, prosząc o podanie daty i miejsca spotkania. Po otrzymaniu informacji zwrotnej pozostało jedynie podjęcie jeszcze jednej decyzji. Powiedzieć Jaredowi, czy nie. 
– Coś cię trapi, moja droga? – Z zamyślenia zostałam wyrwana przez głos pani Constance. – Wyglądasz na zmartwioną. 
– Mogłabym o coś poprosić? – Spytałam z nadzieją w głosie. 
– Oczywiście słońce. O co chodzi? 
Po głębokim odetchnięciu wyjaśniłam pani Leto sytuację. Musiałam pokrótce opowiedzieć jej o Charliem bez wdawania się w szczegóły. Zwłaszcza że nie o wszystkim wiedział jeszcze Jared. 
Bardzo bolało mnie ukrywanie swoich planów przed ojcem mojego dziecka, ale nie miałam wyjścia. Nie zgodziłby się, gdyby usłyszał o Charliem. Nie winiłam go. Na jego miejscu pewnie postąpiłabym ponownie. 
– Powinnaś mu powiedzieć. – Pani Constance nie chciała mnie skarcić. Po prostu radziła, najdelikatniej na świecie starając się uświadomić mi błąd, jaki chciałam popełnić. 
– Chcę to zrobić, ale jeśli mu powiem, nie zgodzi się. 
– Pomogę ci, bo widzę, jak ci zależy na wyjaśnieniu wszystkiego z twoim znajomym. Pojedziemy razem, pójdę na zakupy, ty na spotkanie, a potem zabiorę cię na najlepsze lody na całym zachodnim wybrzeżu. Może nawet Shannon nas podwiezie. 
Słowa nie mogłyby wyrazić mojej wdzięczności tej kobiecie. Obiecałam jej też, że jak tylko wrócimy o wszystkim powiem Jaredowi. Chciałam mu powiedzieć, choć się strasznie bałam. 
– Swoją drogą, gdzie mój syn? – Pani Constance spojrzała na zegarek. – O tej godzinie jeszcze śpi? 
– Spędził noc, pomagając znajomemu skończyć jakiś kawałek i położył się dopiero nad ranem – wyjaśniłam, usprawiedliwiając wokalistę. – Położył się nawet w pokoju gościnnym, więc nawet nie wiem o której godzinie. 
– To dobry chłopak, ale powinien przemyśleć swoje priorytety. W każdym razie daj mi kilka minut i będę gotowa do wyjścia. 
Uśmiechnęłam się pełna wewnętrznych obaw co do spotkania z Charliem. Nie miałam jednak wyjścia. Jeśli chciałam raz na zawsze zakończyć ten temat, musiałam się z nim zobaczyć. 

 
****** 


Siedziałem, gapiąc się w ścianę, choć w pokoju rozbrzmiewały dźwięki jakiegoś filmu akcji. Mama z Alex pojechały na zakupy, zostawiając mnie sam na sam z myślami. Nie śmiałbym nawet spojrzeć teraz w oczy ukochanej. Nawaliłem z własnej głupoty. 
Nie potrafiłem się skupić. Wiedziałem, że spieprzyłem sprawę. Było kwestią czasu, kiedy inni się dowiedzą. Próbowałem rozwiązać problem, nie słuchając ani Shannona, ani Emmy. Oboje obiecali zająć się tym, a mimo to musiałem wetknąć swój durny nos. 
– Coś ty narobił, młody? – Westchnął mój brat, wchodząc do salonu. – A mówiłem ci, żebyś odpuścił, bo mamy to pod kontrolą. 
– Skąd miałem wiedzieć, że ta flądra postanowi mi czegoś dorzucić do napoju – warknąłem ostrzej niżbym chciał. Miałem w tej chwili na głowie skandal większy niż wcześniej i w dodatku na własne życzenie. To tylko kwestia czasu aż kolejne zdjęcia ujrzą światło dzienne, upominałem się w myślach. 
– Na razie jest tylko jeden bzdurny wpis na Instagramie. Może nie będzie tak źle. – Shannon usiłował podnieść mnie na duchu, choć myślał tak samo, jak ja. 
– Po pierwsze, nie sądzę, aby ta wywłoka poprzestała na jednym zdjęciu. Druga sprawa, byliśmy w miejscu publicznym i nie wydaje mi się, żeby nikt inny nie widział tej sytuacji. – Mimo próby przekonania samego siebie do nieco bardziej pozytywnego myślenia, nie potrafiłem zignorować faktów. – Poza tym, zrozum Shann, ja nic kurwa nie pamiętam. 
Wizja tego, co mogło się zdarzyć, a o czym mogłem nawet nie wiedzieć, przerażała mnie. Kryjąc twarz w dłoniach, usiłowałem zapanować nad powoli ogarniającą mnie paniką. 
– Najważniejsze, żebyś pogadał z Alex, zanim cokolwiek dojdzie do niej od osób trzecich. – Mój brat stanął przede mną, obserwując mnie uważnie. 
– Nie ma jej teraz. Poza tym, kurwa, dlaczego nie możemy się pozbyć tych nagrań? Ciągle z nimi walczymy, a one i tak nadal gdzieś tam są. – Nerwy zaczynały mi puszczać. Musiałem pilnie odreagować. – Najgorsze, że ją okłamałem. Łgałem jej w oczy, że jadę do studia znajomego pomóc mu przy jakimś kawałku, bo nie chciałem jej denerwować. Dzisiaj nawet nie miałem odwagi zjeść z nią śniadania, a z sypialni gościnnej wynurzyłem się, jak pojechały z mamą do miasta. 
– Oj, młody. Kiedy ty się wreszcie nauczysz? Sam nie zbawisz świata. Nie jesteś robotem, żeby robić wszystko sam. 
Miał rację. Miał cholerną rację, której moje ego nie potrafiło przyswoić. Nie umiałem przyznać przed sobą samym, jak bardzo zależny jestem od innych. Chciałem być tym kontrolującym wszystko, włącznie ze swoim życiem prywatnym, jak i zawodowym, za cenę wszystkiego. 

 
****** 

 
Poprawiłam się na krześle zniecierpliwiona czekaniem. Charlie się spóźniał. Minęło już prawie dziesięć minut od umówionej godziny. Przelotnie spojrzałam na telefon, jednak nie było na nim żadnej wiadomości. W głębi duszy chciałam zobaczyć tam wiadomość od Jareda, mogącą dodać mi nieco siły do rozmowy z byłym przyjacielem. 
– Wybacz spóźnienie, ale spotkanie mi się przedłużyło. 
Stanął przede mną. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Ręce mi drżały na tyle mocno, że ciężko było mi nawet utrzymać szklankę z lemoniadą. 
– Dziękuję. Nie spodziewałem się cię tu zobaczyć. – Zajął miejsce naprzeciwko mnie. U przechodzącej obok kelnerki zamówił dla siebie małe espresso. 
– Sama jestem zaskoczona – mruknęłam. – Nie mam pojęcia, dlaczego tu jestem. I wcale nie przez tęsknotę. 
– Przepraszam cię jeszcze raz. Naprawdę spodziewałem się aż takiej reakcji… 
– Nie spodziewałeś się takiej reakcji? – W końcu na niego spojrzałam. Twarz, niegdyś należącą do mojego przyjaciela, spowijała aura spokoju. Żadnych widocznych uczuć. – A czego się spodziewałeś? Może liczyłeś, że oleję sprawę i zapomnę? Może chciałeś, żebym po prostu zwariowała i wylądowała w wariatkowie? 
– Ali, uspokój się. – Pokręcił głową wyraźnie niezadowolony z mojego podniesionego głosu i obserwujących nas ludzi przy innych stolikach. 
– Po pierwsze, nie mów mi, co mam robić. Po drugie, nie nazywaj mnie tak. – Wewnętrznie się gotowałam od emocji. Pragnęłam wszystko z siebie wyrzucić, aby wiedział, jak się czuję. – Z własnej woli odszedłeś z mojego życia. Zostawiłeś mnie samą. Więc kto, jak kto, ale ty nie masz prawda mówić do mnie w ten sposób. 
– To nie była łatwa decyzja – westchnął, uśmiechając się półgębkiem do kelnerki stawiającej przed nim kawę. – Obawiam się jednak, że jedyna słuszna. 
– Warto było? Stracić przyjaciela i zerwać większość kontaktów? 
– Warto było, bo musiałem odizolować się od dziewczyny, którą kochałem do tego stopnia, że nie mogłem znieść jej widoku z innymi, bo przyprawiał mnie o fizyczny ból. Warto było, bo nienawidziłem tej bandy ograniczonych kretynów, dla których ważne było, tylko żeby zaliczyć płeć przeciwną. 
Coś w jego twarzy się zmieniło. Zaciskał szczękę, a oczy pociemniały, jakby powstrzymywał wewnętrzną wściekłość. 
– Nigdy nie myślałam, że stać cię na taki egoizm. 
– Mnie? Przecież to nie ja olałem wszystkich wokół, gdy pojawiła się ta narkomanka – warknął, po raz pierwszy dając ujście emocjom. 
– To, że poznałam nową osobę i się do niej zbliżyłam, nigdy nie usprawiedliwi tego, co zrobiłeś. 
– Nie chcę się sprzeczać. – Charlie skierował swój wzrok na swoją stygnącą kawę. – Nie po to chciałem się spotkać. 
Prychnęłam, słysząc jego słowa. Pierwszy mnie zaatakował, a teraz jeszcze próbował zmienić temat. Podobno chciał mnie przeprosić, choć wcale na to nie wyglądało. 
– Martwię się o ciebie, Ali. – Pochylił się w moją stronę z niby to zmartwionym wyrazem twarzy. – Nie podoba mi się twój związek z Leto. 
– To nie jest twoja sprawa i nie nazywaj mnie tak – odburknęłam niezadowolona, że osoba, która z własnej woli zniknęła z mojego życia, nagle zaczęła wchodzić z butami w moje związki. – Zostawiłeś mnie, więc kto, jak kto, ale ty nie masz najmniejszego prawa mówić mi, co jest dobre, a co nie. 
– On cię skrzywdzi. To stary playboy. Znam go osobiście i wiem, jak bawi się kobietami. 
– Ty nic nie rozumiesz – westchnęłam, podejmując być może jedną z najgorszych decyzji mojego życia. – Poprosił mnie o rękę, a teraz 
– To nic nie znaczy. Nie rozumiesz, w co się pakujesz. – Mój dawny przyjaciel zrobił się niespokojny. Wiercił się na swoim miejscu. Szukał wzrokiem czegoś, na czym mógłby się skupić, żeby tylko nie patrzeć na mnie. – On się tobą zabawi i cię zostawi. Tak samo było ze Scarlett, Cameron i Ashley. Ten człowiek nie jest niczym dobrym. 
Moje serce krzyczało, a rozum usiłował je uciszyć. Niestety dla mnie, serce zawsze wygrywało w tych bitwach. Tym razem również serce zdecydowało, o tym, jak miałam się odgryźć, żeby raz na zawsze pokazać mu swoje szczęście. 
– Nie zostawi mnie, bo dam mu to, czego zawsze pragnął – warknęłam, ostrzej niż bym chciała. – Będziemy mieć dziecko i tego szczęścia nam nie odbierzesz. 
Zamurowało go. Nie spodziewał się tego. Przez dobrą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu położył na stole dużą kopertę. 
– Więc się spóźniłem. Nie szkodzi. – Przesunął kopertę w moją stronę, unosząc kąciki ust w górę widząc moje lekkie zdezorientowanie. – Zajrzyj. Powinno cię zaciekawić, co twój narzeczony robił wczoraj w nocy. 
– Nie chcę słuchać tych kłamstw. – Pokręciłam głową, czując niepewność pukającą do mojego serca. 
– No zobacz – zachęcał Charlie. – Zobacz prawdziwą twarz ojca swojego dziecka. 
Do oczu powoli napływały mi łzy, bo choć ufałam Jaredowi, zawsze bałam się czy nie jestem dla niego zbyt nijaka. Przerażała mnie sama myśl o tym, zwłaszcza teraz. Miałam mu dać to, czego zawsze pragnął, czego pozbawiła go Cameron. Nie wierzyłam, żeby mógł mnie zostawić w takiej chwili. Tyle razy mnie zapewniał i wszystko to brzmiało szczerze. 
– Nie będę słuchać twoich pomówień. – Wzięłam się w garść razem ze swoją wiarą w to szczęście, jakie miałam. – Nie namieszasz mi już w życiu. 
– Po prostu zajrzyj tam. Podziękujesz mi przy okazji. 
Wstał i zostawił mnie samą, kładąc na stole kilka banknotów. Nawet nie ruszył swojego espresso. Po prostu poszedł bez jakiegokolwiek pożegnania. Gniew we mnie narastał. Po raz kolejny chciał mnie zostawić bez wyjaśnienia. 
O nie, nie pozwolę na to. 
– Charles, zatrzymaj się! – Krzyknęłam za nim. Nigdy nie nazywałam go jego pełnym imieniem, bo wiedziałam, jak zawsze na nie reagował. Ilekroć coś przeskrobał i ojciec chciał mu dać lanie, wołał go właśnie jego pełnym imieniem. – Nie pozwolę ci odejść bez wyjaśnienia. 
Przystanął, jakby zastanawiając się co zrobić. Po chwili odwrócił się powoli w moją stronę, a w oczach zalśniły mu łzy. 
– Nie chcę odchodzić, Al — mruknął bardziej do siebie niż do mnie. – Ale nie potrafię patrzeć, jak marnujesz sobie życie przy tym dupku. 
– Kocham tego dupka. – Zbliżyłam się do niego o kilka kroków. – Po raz pierwszy w swoim żałośnie pustym życiu czuję się szczęśliwa. Czuję, że jestem we właściwym miejscu. Nie pozwolę, żebyś to zniszczył. 
– On złamie ci serce, czy do ciebie to nie dociera? 
– Jedynym, który złamał mi serce, byłeś ty. Na nikim innym nie zawiodłam się bardziej niż na tobie. – Pociągnęłam nosem, usiłując powstrzymać chęć rozpłakania się. – Oddałam ci część siebie. Ufałam ci. Byłeś najbliższą mi osobą. Nikogo nie darzyłam taką przyjaźnią i miłością jak ciebie. 
– Miłością – prychnął, uśmiechając się ironicznie. – To nie była miłość. 
– Kochałam cię jak brata. 
– Nie chciałem tego. Chciałem, żebyś dostrzegła mnie inaczej. – W oczach Charliego lśniły nie tylko łzy, ale też cała głębia innych uczuć. – Pragnąłem być dla ciebie kimś więcej. Twoim pierwszym wyborem. Twoim centrum wszechświata. Ty byłaś tym wszystkim dla mnie zawsze. Nie mogłem znieść tego, dlatego odszedłem. 
– Nie, Charlesie Brown. – Pokręciłam głową, uśmiechając się smutno. – Nie byłam twoim pierwszym wyborem. Sam nim dla siebie byłeś. Ty zniszczyłeś wszystko, co budowaliśmy przez lata, bo nie potrafiłeś pogodzić się z tym, że mogę cię nie chcieć. Nie wziąłeś pod uwagę mnie ani razu, bo gdybyś choć raz pomyślał dobrze, może byś zrozumiał, co będę czuć. – Ostre słońce nie pozwalało mi patrzeć na niego. Musiałam mrużyć oczy, żeby zachować jakiś kontakt wzrokowy. – Jeśli byłbyś bardziej cierpliwy, wszystko mogłoby się ułożyć zupełnie inaczej. 
– Nie, Alex. Byłem dla ciebie zbyt nudny, żebyś mogła zwrócić na mnie uwagę w ten sposób. Ty potrzebowałaś zawsze kogoś, z kim mogłabyś konie kraść, kto towarzyszyłby ci w twoich szalonych pomysłach. Pogodziłem się z tym. Chciałem, abyś mogła znaleźć swoje szczęście, ale nie mogę patrzeć, jak dajesz się wciągnąć w ten chory świat. 
– Ten chory świat jest teraz też mój. – Telefon w kieszeni spodni zaczął wyraźnie wibrować. Spojrzenie na wyświetlacz było jedynie formalnością. Na taki moment mogła trafić tylko jedna osoba. – Muszę odebrać – mruknęłam, wracając do stolika drżącymi palcami odbierając telefon. 
Charlie przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym oddalił się w swoją stronę. Sama przymknęłam oczy, aby powstrzymać łzy i wsłuchać się w głos narzeczonego. Ten sam głos, który potrafił mnie ukoić w każdej sytuacji. 
– Cześć, maleńka — zamruczał po drugiej stronie słuchawki głos Jareda, niepodobny jednak do tego słyszanego przeze mnie codziennie rano. Coś się musiało stać. – Jak się bawicie? 
– Możemy pogadać, jak wrócimy? Muszę ci o czymś powiedzieć. – Przygryzłam wargę, domyślając się, jak zawiedziony się poczuje. Obiecałam mu mówić, o wszystkim, a okłamałam go w tak ważnej sprawie. 
– Ja też muszę o czymś powiedzieć tobie. – Ciężko byłoby powiedzieć, że mi ulżyło. Raczej podniosła mnie na duchu świadomość niebycia jedyną, której coś leżało na sercu. 
– Zrobiłem coś głupiego – wypalił w tym samym momencie, kiedy ja mówiłam to samo. 
Zaśmialiśmy się do telefonu i doszło do mnie po raz kolejny, jak dobrze się rozumiemy. Nie mogłam pozwolić sobie na utratę tej więzi. O coś tak wyjątkowego trzeba walczyć, a nie poddawać się. 
– Przyjadę po was i zabiorę na kolację, co ty na to? 
Humor momentalnie mi się poprawił. Ciepło rozlało się po moim sercu i natychmiast udałam się na poszukiwanie pani Constance. Kopertę od Charliego schowałam do płóciennej torby, którą miałam ze sobą, tak aby, cokolwiek w niej było, nie wpadło w niepowołane ręce, zanim porozmawiam z narzeczonym. 

****** 


Obawiałem się rozmowy z Alex, ale musiałem jej wyjaśnić. Związek nie powinien być budowany na kłamstwach. Nawet drobne kłamstwa mogą stać się powodem dużego konfliktu. Do tego nie można dopuścić. 
Podjechawszy pod sklep, gdzie czekały na mnie dwie kobiety mojego życia, zająłem miejsce parkingowe na wprost wejścia, nie chcąc ich przegapić. Opuszczając pojazd, nawiedziła mnie ochota na zapalenie papierosa. Po raz pierwszy od bardzo dawna czułem chęć zapalenia, a to nie wróżyło dobrze. 
– Czyżbyś się starzał, Leto? – Parsknąłem śmiechem, słysząc samego siebie. Tutaj wiek nie miał nic do gadania. Nerwy zaczynały brać nade mną górę i, choć niby nie były większe niż przy okazji trzydziestomilionowego pozwu, wiedziałem, że muszę je jakoś odreagować. 
– Jak ty się starzejesz, to co ja mam powiedzieć? – Uniosłem wzrok, słysząc głos mamy. Uśmiech zagościł na mojej twarzy w tej samej chwili, gdy zobaczyłem wychodzące ze sklepu kobiety. 
– Czy dacie się, moje drogie damy, zaprosić na kolację? – Mama roześmiała się, jak tylko ucałowałem jej dłoń, natomiast Alex spłonęła rumieńcem mrucząc pod nosem coś o niebyciu damą. 
– Niestety będę musiała was opuścić. Obiecałam Charlotte, że przed powrotem do Londynu się z nią spotkam. 
Nieco mi ulżyło, gdyż nie wiem, czy byłbym w stanie sprostać zawodowi w oczach matki, na wieść o mojej wielkiej wpadce. 
Na kolację wybrałem idealnie kameralne miejsce niedaleko domu, z widokiem na Hollywood Sign, ale jednocześnie bardzo intymne. Jeden telefon wystarczył, aby przesympatyczny Włoch zarezerwował dla nas stolik na niewielkim tarasie z dala od wścibskich oczu reszty klienteli. 
– Jaki piękny widok — zachwycała się Alex, kiedy zajmowaliśmy nasze miejsce. – Tak tu spokojnie. Nie myślałam, że takie miejsce istnieje w Los Angeles. 
– Mało tego, Luigi świetnie gotuje, zarówno dania klasycznej kuchni włoskiej, jak i ich wegańskie odpowiedniki. – Otworzyliśmy menu przyniesione nam przez kelnera. Spojrzałem na dziewczynę siedzącą naprzeciwko mnie i chwyciłem jej dłoń spoczywającą na stoliku. – Na co masz ochotę? – Spytałem, nie mogąc spuścić wzroku z jej twarzy. 
– Penne alla Fiorentina dla mnie. Uwielbiam włoską kuchnię – wyznała, delikatnie się oblizując. – Ojciec często przygotowywał makarony, kiedy jeszcze byliśmy iluzją szczęśliwej rodziny. Od zawsze coś gniło w niej od środka, ale wtedy byłam jeszcze zbyt młoda, żeby to zrozumieć. 
– Każda rodzina ma swoje wady. 
– Ale w mojej nie było wad, tylko kłamstwa niszczące wszystko od środka. Nie chcę powtórzyć tych błędów za ludźmi, którzy przez lata byli moimi rodzicami, dlatego muszę ci coś powiedzieć. – Dziewczyna wzięła głęboki wdech, ściskając moją dłoń, zanim zdecydowała się kontynuować. – Spotkałam się z Charliem. 
Przez chwilę milczałem, trawiąc usłyszaną informację. Alex była dorosła, mogła robić, co chciała i nie powinienem jej za to winić. Goniły ją demony przeszłości. Właściwie jeden, cholernie upierdliwy gnojek, nie dawał jej spokoju. Mnie moje również zaczynały prześladować. 
Razem z popularnością i liczbą fanów, zwiększała się również intensywność pojawiania się niechcianych epizodów z mojej przeszłości oraz przeszłości zespołu. Wiele wysiłku kosztowało mnie utrzymanie tych demonów na wodzy tak, aby nikt z bliskich mi osób nie został nimi zraniony. 
– Chciałam wyjaśnić z nim wszystko raz na zawsze, a wiedziałam, że gdybyś tylko wiedział, nie puściłbyś mnie samej. – W tych błękitnych oczach zaszkliły się łzy. – Potrzebowałam porozmawiać z nim sama. 
– Okłamałem cię – wyrzuciłem z siebie, chcąc mieć to już za sobą. Zatajenie problemu coraz bardziej mnie dusiło i chciałem się pozbyć tego uczucia. – Ostatnią noc spędziłem poza domem, to się zgadza. Jednak nie w studiu nagraniowym przyjaciela. 
Zaskoczyłem ją. Zmarszczyła swój delikatnie zadarty nos, przyglądając mi się. Zapewne w głowie studiowała moje zachowanie z ostatnich dwudziestu czterech godzin. 
– Tak samo, jak ciebie prześladuje znajomość z Charliem, bo chcesz w końcu dojść do ładu z tym wszystkim, tak samo mnie prześladują moje demony. – Resztki samokontroli włożyłem w tę chwilę, robiąc wszystko, aby zapanować nad własnymi emocjami. – Podłość tego kłamstwa, jakim cię uraczyłem, ciąży mi na sercu nie dając spokoju. Proszę zrozum, chciałem chronić zespół, Shannona… Chciałem chronić nas przed tym, co te nagrania mogły przynieść. 
– Jakie nagrania? – Dziewczyna spuściła wzrok na stolik. Wpatrzone w bliżej nieokreślony punkt intensywnie nad czymś myślała. Być może układała w głowie informacje, jakie na nią zrzucałem. Chociaż mogła równie dobrze szukać sposobu, jak dać mi w pysk na tyle mocno, żebym zrozumiał, jednocześnie nie robiąc z tego sceny. 
– Z czasów, kiedy wszyscy w zespole byliśmy młodzi, głupi i cholernie chętni na korzystanie z tego, co dawało nam wtedy życie. Każdy dzień stanowił dla nas imprezę. Każdy koncert, kolejną okazję na zaliczenie nie tylko groupies, ale wielu innych wątpliwych przyjemności. 
– Słynne filmiki z tour busa? – Brew dziewczyny uniosła się nieco ku górze, choć wyraz twarzy przybrała nieodgadniony. – Coś o nich kiedyś słyszałam. 
– Jak dużo? – Ulżyło mi nieco, gdyż przynajmniej nie musiałem wdawać się w szczegóły. 
– Wystarczająco dużo, żeby nie chcieć ich oglądać – mruknęła, odwracając wzrok w stronę nadchodzącego kelnera. 
Przerwana rozmowa zawisła w powietrzu, zagęszczając atmosferę, co wyczuł chłopak zbierający od nas zamówienie. Alex nie dała mu odczuć, że swoją obecnością nam w czymś przeszkodził. Ja byłem nieco bardziej nieprzyjemny, stukając palcami w stolik ze zniecierpliwienia. Chciałem mieć tę rozmowę za sobą. 
– Dziewczyna, którą Shannon poznał w tamtym czasie, pojawiła się ostatnio i zaczęła truć na temat tych nagrań. – Wziąłem głęboki oddech, zbierając się w sobie. – Chciałem zażegnać ten problem, więc spotkałem się z nią. 
Widziałem wzrok dziewczyny, który powędrował w okolice płóciennej torby przewieszonej przez krzesło. Wyciągnęła z niej dużą kopertę, a następnie drżącą dłonią położyła na stole. 
– Do niczego nie doszło – mruknąłem, czując skręcające się z nerwów kiszki. Domyślałem się, co mogła przede mną położyć. – Wiedziałbym. Nic nie pamiętam, ale wiedziałbym, gdyby do czegoś doszło. 
– Nie wiem, co jest w tej kopercie. – Głos Alex delikatnie się załamywał. – Dostałam ją od Charliego. Chciał, żebym zobaczyła twoją prawdziwą twarz. 
– Alex, ja naprawdę nie chciałem źle. – Serce mi się kroiło na widok jej wyrazu twarzy. Wyraźnie biła się z myślami, po tym, co usłyszała. – Ona dosypała mi czegoś do napoju. Byłem głupi, chciałem sam rozwiązać ten problem… 
– Nie wiem, co jest na tych zdjęciach. Nie otwierałam tego. Ufam ci, więc nie musisz mi się tłumaczyć. 
W tym momencie, po raz kolejny zrozumiałem, jak wielkie szczęście miałem trafiając na tę dziewczynę. Pewnie nie jedna zaczęłaby wrzeszczeć, urządzając scenę godną pierwszej strony w najpopularniejszym plotkarskim szmatławcu. Alex jednak taka nie była. 
Już miałem rzucić się i wycałować przeprosiny na jej twarzy, kiedy obok pojawił się kelner, sprowadzając mnie na ziemię. Nasze dania pachniały jeszcze lepiej, niż mógłbym się spodziewać. 
– Szef przesyła butelkę wina z pozdrowieniami. – Chłopak zabrał się za otwieranie butelki, ale go powstrzymałem. 
– Podziękuj Luigiemu, ale dzisiaj ograniczymy się do soku pomarańczowego. – Uśmiechnąłem się przyjaźnie. – Oczywiście przekaż też pozdrowienia. 
– Jesteś stałym klientem? – Alex uniosła brwi, obserwując mnie uważnie z rozbawieniem czającym się w kącikach ust. Doskonale wiedziałem, co sugeruje. 
– Tak i nie. – Wywróciłem oczami. – Nie zabrałem tu jeszcze żadnej dziewczyny. Nie licząc mamy. 
– Żadnej Chloe? Żadnej Paris, czy Anabelle? 
– Nie, Alex. Nikt oprócz ciebie z kobiet, którymi byłem w jakikolwiek sposób zainteresowany, tutaj nie był. Z prostego powodu, żadna nie potrafiła cieszyć się z drobiazgów. Poza tym wiedziałem, że docenisz to miejsce. 


****** 


Niebo w gębie, takie określenie najbardziej pasowało do dania jedzonego przeze mnie. Niezliczoną ilość razy mój ojciec przygotowywał je w domu, z każdym razem smakowało lepiej, ale do tego nawet w minimalnym stopniu się nie umywało. 
– Jest przepyszne – zamruczałam, popijając sok. – Możesz przekazać swojemu znajomemu. 
– Sama możesz to zrobić. – Jared roześmiał się, patrząc na kogoś za moimi plecami. 
– Jared, amico mio, co cię tu sprowadza? – Mogłam przypuszczać, że to właśnie osławiony Luigi zbliżał się do nas. Mężczyzna nieco starszy od wokalisty, o ciemnych włosach i zaroście pokrytym siwizną, mógłby z łatwością uchodzić za włoski odpowiednik świętego Mikołaja. Mógł mieć niecałe dwa metry wzrostu dzięki którym, mimo sporego brzucha, wyglądał na osobę bardziej wysportowaną niż otyłą. – Widzę, że sprowadziłeś towarzystwo i to nie jest bella mamma. 
– Luigi, poznaj Alex, moją wspaniałą narzeczoną. – W głosie ukochanego słychać było dumę. – Alex, poznaj geniusza kuchni włoskiej, Luigiego. 
– Panie Luigi, jest pan świetnym kucharzem – oznajmiłam, uśmiechając się szeroko. – Nigdy nie jadłam tak pysznego dania. 
– Jaki pan, jestem Luigi, bella. Cieszę się, że ci smakuje. – Mężczyzna chwycił moją dłoń i, jak prawdziwy gentleman, ucałował jej wierzch. – Miło mi cię poznać. Nie spodziewałem się, że kiedyś poznam wybrankę serca tego młokosa. 
– Hej, bez takich proszę — obruszył się Jared. – Nie jestem młokosem, a to jest nie tylko wybranka mojego serca. 
Amico mio, Luigi nie jest głupi. Zabierzcie ze sobą wino i wypijcie je w waszą noc poślubną. Tymczasem, nie będę wam już przeszkadzał. Buon appetito! 
W milczeniu dokończyliśmy posiłek, a słońce nad Los Angeles zaczęło zachodzić. Kolejny dzień dobiegał końca, a ja pragnęłam, aby zatrzymać tę chwilę na zawsze. 
 

2 myśli w temacie “42. Koperta

  1. Przyszłam z Wattpada i bardzo cieszę się, że znalazłam te książkę tu. Masz ogromny talent i olbrzymią wyobraźnię.
    Książka jest po prostu cudowna ❤
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział tu ewentualnie aby się on szybko pojawił na Wattpadzie. 😘😘😘😘😘

Dodaj komentarz