Archiwum informacji.

Z dnia 13.09.2011

Pojawiła się wymęczona notka. Jestem z niej strasznie niezadowolona, jednak mam nadzieję, że Wam bardziej przypadnie do gustu niż mi.

Jest 3.20 i padam na pysk, więc proszę wybaczcie wszelkie błędy i niedociągnięcia. Planuję zabrać się za poprawianie rozdziałów wkrótce.

Co do tematu związku Cam i J. Taka jest moja wizja, każdy może mieć własne zdanie na ten temat i na tematBuddhy. Umieściłam ten wątek, ale nie jestem pewna czy go kiedyś rozwinę, bo póki co mam inne plany, na których chce się skupić.

Do linków dodałam nową kategorię Czarna lista czyli opowiadania będące plagiatem całości lub jedynie pomysłów. Jeśli znacie taki blog, który jest plagiatem innego proszę zgłaszajcie to na nowo powstałego bloga, mającego na celu zwalczanie takich złodziei pomysłów. (info o blogu niżej pod „PLAGIATOWI MÓWIMY STOP!”)

Jak widać zmieniłam również wygląd bloga. Jest nieco mroczniejszy i może nieco mniej czytelny, jednak osobiście bardziej mi się podoba niż poprzedni. Mam nadzieję, że wam też.

Wasza pokopana,

Alex.

PS – Zmęczenie daje o sobie znać, stąd też taka a nie inna jakość mojej wypowiedzi. Przepraszam.

Z dnia 26.09.2011

Jak widać zmieniłam stronę główną, stworzyłam miejsce, gdzie można wypowiedzieć swoje zdanie związane bardziej z całym opowiadaniem a nie tylko z najnowszym wpisem. To tak dla poprawy korzystania z bloga. Hope you’ll like it. Nowa notka jest już rozpoczęta, jednak trochę potrwa zanim ją skończę, bądźcie więc cierpliwi i grzecznie czekajcie.

Z dnia 7.10.2011

Jak widać pojawił się nowy rozdział. Jeden chyba z moich ulubionych jeśli mam być szczera, chociaż nie wyszedł mi do końca tak jak chciałam. Końcówka przyniosła mi chyba najwięcej radości z pisania, choć pomysł podrzucił mi przypadkiem jeden z polskich seriali (shame on me). Pisząc go doznałam tego utęsknionego przeze mnie uczucia, kiedy żeby iść spać muszę się dosłownie zmuszać i przerywać niechętnie pisanie. Spora część rozdziału została napisana między godziną 2 a 4 w nocy, więc za wszelkie błędy przepraszam, ale nie lubię poprawiać ich zaraz po napisaniu. Obiecuję też, że wkrótce przy odrobinie chęci zabiorę się za poprawianie od samego początku.

Speszjal dedykejszyn dla kilku osób:

– Agathe – jakieś 50% rozdziału zostało napisane na jej laptopie, przez co szybciej został on opublikowany,

– Cam & Jul  – czyli moim osobistym doradcom, którzy akceptując przecieki dodają mi motywacji do pisania, a także pomagają w doskonaleniu pomysłów,

– Marion & Mary – za te wieczorne pogaduchy, nie zawsze normalne.

Prosiłabym też chętnych, którzy pragną być powiadamiani o nowych rozdziałach o napisanie mi o tym najlepiej na maila uwzględniając informację o tym za pomocą czego mam ich powiadamiać (twitter/gg), a także o których blogach konkretnie mam powiadamiać (przypomnę, że w sumie mam 3, które zawierają opowiadania). Zaczęłam prowadzić spis powiadomień w moim kalendarzu, aby nikogo nie pominąć.

Co do rozdziału. Myślę, że aby wczuć się w nastrój rozdziału warto się zapoznać z Let me sign Roberta Pattinsona, a także z Can’t take my eyes of  you w wykonaniu Heatha Ledgera.

To chyba na tyle.

Enjoy!

Alex

xoxo

PS – Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby każdy, kto to czyta zostawił jakiś ślad. Jak nie w postaci komentarza to wiadomości w mojej skrzynce mailowej. Uwierzcie, nie ma nic lepszego dla osoby piszącej niż znak, że ktoś to czyta. 🙂

Z dnia 14.11.2011

Nowy rozdział, po miesiącu (?), nie jest zbyt dobry, ale stanowi raczej taką przejściówkę do dalszej akcji. Planowałam rozegrać końcówkę nieco inaczej, jednak uznałam, że dam rozdział krótszy, szybciej, ale za to postaram się przy następnym. Dobra, tak poważnie, totalnie mi się nie podoba ta część, ale nic na to nie poradzę. Gdybym miała publikować tylko to, co mi się podoba, to może 3 rozdziały jedynie by były na tym blogu.

Póki co, to chyba na tyle. Jest dokładnie 4:45, więc wybaczcie mi wszelkie błędy (standardowo za nie przepraszam ofkors) i pozostawiam to waszej ocenie. Mam nadzieję, że jednak się choć trochę spodoba.

Przy okazji, rozdział pisał się tak długo też z powodu Łodzi. Tak, tydzień temu zrobiłam swoją skromną osóbką nalot na to wyjątkowe miasto. Jeśli jest ktoś zainteresowany moimi wypocinami na ten temat to zapraszam >>TUTAJ<< Generalnie, jednym słowem: UMARŁAM. Mój mózg nadal nie funkcjonuje normalnie, a ja sama jestem na muzycznym haju. Jest ze mną dużo gorzej niż po Krakowie, a najgorsze, że czuje, że to jeszcze nie koniec.

Pragnę przypomnieć: WSZELKIE LINKI Z KOMENTARZY ZAWIERAJĄCE REKLAMĘ BLOGA ZOSTAJĄ USUNIĘTE, A KOMENTARZE UZNANE ZA SPAM NIE ZOSTAJĄ ZAAKCPETOWANE. Mam dość wszelkiego spamu, chcę jako takiego porządku na tym blogu, więc jeśli chcesz spamować, informować o nowej notce, czy zapraszać na swojego nowego bloga to niżej jest podany mój mail i tam proszę kierować takie reklamy.

Enjoy the ride!

Wasza pokopana,

Alex

xoxo

Z dnia 07.12.2011

Blog znajduje się aktualnie w REMONCIE dlatego proszę nie zwracać uwagi na nagłówek i tło, bo to ulegnie niedługo zmianie. Bardzo proszę również spojrzeć na !UWAGA! w menu po prawej stronie.

Do zobaczenia niedługo!

xoxo

Alex

Z dnia 13.12.2011

Po miesiącu (znowu) pojawia się nowa notka. Blog przeszedł mały remont, co zresztą widać. Nagłówek i tło zawdzięczam kochanej Koce (), która zgodziła się je wykonać. Jeśli chodzi o linki, zniknęły one tymczasowo z belki po prawej stronie, ale mam w planie je przywrócić w odpowiedniej zakładce w menu, very very soon.

Co do rozdziału…

Nie do końca tak planowałam, aby wyglądał. Część „festiwalową” napisałam pod koniec sierpnia, odreagowując tym samym pewną tragedię, którą bardzo przeżyłam. Miałam opory, czy aby napewno to publikować, ale ostatecznie zdecydowałam, że to nic złego inspirować się prawdziwymi zdarzeniami, nawet jeśli to tragedie, tym bardziej jeśli uznajemy to za swego rodzaju odreagowanie. Tak więc, uznajmy część tej notki za moją terapię.

Wciąż jestem na muzycznym haju. Kiedy już myślałam, że wracam z Marsa na ziemię, po koncertach w Łodzi, na horyzoncie pojawiło się Mars300 i VyRT. Pisałam o tym na moim prywatnym blogu, dlatego tutaj nie mam zamiaru się rozpisywać. Anyway, kiedy pojawi się następny rozdział z góry mówię „nie wiem”, znając moje możliwości wątpię aby pojawił się przed świętami. Mam pomysł na coś nowego, również marsowego, jednak co z tego wyjdzie to się zobaczy.

Tymczasem, miłego czytania i…

Enjoy the ride!

xoxo

Z dnia 01.02.2012

Pierwsza notka w tym roku? Na to wygląda. Z góry przepraszam, bo nie jest to rozdział wysokich lotów, sama nazywam go „ścierwem” bo męczyłam się strasznie pisząc to COŚ. Planowałam początkowo 10 stron, jednak skończyło się na nieco ponad 7. Jeśli chodzi o samą treść rozdziału powiem tyle: nie chwalcie dnia przed zachodem słońca. Szykuje się spore zamieszanie, bądźcie na to gotowi. Zaznaczam też, nigdy nie byłam w Berlinie, moje opisy są wyssane z palca i mapy google, tak samo kawiarenka jest jedynie wytworem mojej wyobraźni, choć przyznam szczerze, że jej opis przysporzył mi sporo radości. Aż mi się moja ustna maturka przypomniała. W rozdziale możecie też zauważyć tekst inspirowany reklamami z sercem i rozumem.

Tak nawiasem mówiąc, nie mogę się doczekać pisania rozdziału 33, gdzie planuję akcję przenieść „na chwilę” do mojego ukochanego miasta. Planuję rozdział pełen magii tego miasta, uroku, a także moich własnych wspomnień. Być może będzie on jeszcze bardziej osobisty niż „Festiwal”, ale wszystko w swoim czasie.  Taki mały teaserek powinien was nieco zastanowić.

Obiecałam komuś specjalną dedykację, oto dotrzymuję słowa. Kochanej Marion, która wkłada w pisanie to, czego wielu opowiadaniom brakuje – serce, z tego miejsca składam dedykację, nie tego rozdziału, ale całego opowiadania. Może nie jest to twór najwyższych lotów ale pisany jest z sercem i pasją. Jeśli są osoby zasługujące na podziw w blogosferze to jest to właśnie Marion i może ona zawsze liczyć na moje wsparcie.

Na koniec jeszcze trzy sprawy. Po pierwsze, pragnę przeprosić osoby, których nie powiadomiłam przy poprzednim rozdziale. Jednorazowe niedopatrzenie. Mam nadzieję, że info o 31 trafi do wszystkich zainteresowanych.

W celu lepszego przepływu informacji dotyczących moich blogów założyłam na twitterze specjalne konto, gdzie informuję o nowościach, o postępie pracy przy konkretnych rozdziałach, a także polecam niektóre blogi. Konto można znaleźć pod nickiem @TheJokerStory

Niedawno na blogu z moimi one-shotami rozpoczęłam publikowanie twory „Psycho”, którego głównym wątkiem są relacje pomiędzy Jaredem a Bartem. Akcja dzieje się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie Leto został umieszczony przez swoją żonę. Zapraszam do czytania (jeszcze nie ukończonego) „Psycho„, którego part III (prawdopodobnie ostatni) jest w trakcie pisania.

Nieogarniętym chcę również oznajmić o moim nowym opowiadaniu tworzonym razem ze Smokiem, znaleźć je możecie na blogu Ballad Of Mona Lisa. Opowiada on historię dwóch bliźniaczek pragnących zostać posiadaczkami Artemisa – gitary Jareda.

Byłoby mi niezmiernie miło, aby każdy kto tu zagląda i czyta pozostawił po sobie ślad w postaci komentarza, albo chociaż napisał na podanego maila, co sądzi o moim pisaniu. Tymczasem jednak…

Enjoy the ride!

xoxo

 Z dnia 26.04.2012

Nieco krótszy niż zwykle, bo zaledwie sześcio stronnicowy, rozdział 33 jest już dostępny. Przyznam, że początek i część koncertową napisałam już dawno. Miałam w planie wpleść między te dwie części rozdziału jeszcze jakieś dodatkowe dwie strony, jednak w trakcie pisania uznałam, iż nie warto męczyć was paplaniną bez większego sensu i opisywać głębiej jakiegoś zwiedzania, tym bardziej, jeśli nie mam na to zbytniego pomysłu.

Jeśli jakąś część tego opowiadania mogę traktować bardziej prywatnie, to właśnie tą. Kocham Kraków, choć byłam tam zaledwie dwa razy, raz po pogrzebie, raz na marsowym koncercie. To ostatnie stało się moją inspiracją na ten rozdział, co można bardzo łatwo zauważyć.

Zauważyłam, że w ostatnim czasie, w blogowym świecie, w tworach innych autorów pojawiały się opisy koncertów, więc pragnę uprzedzić, że ja miałam w planie to już dawno. Po co to piszę? Nie chcę być po prostu podejrzewana o pożyczanie sobie pomysłu od innych. Sam koncert opisywałam mając włączone w rogu ekranu wideo z czałym koncertem z Krakowa. Wiele (choć nie wszystkie) przemyśleń dotyczących piosenek to moje własne przemyślenia towarzyszące mi tamtego sierpniowego dnia. Oryginalne cytaty zachowałam po angielsku, gdyż po przetłumaczeniu nie brzmiały już tak dobrze, traciły całą magię i nie wywoływały tego uczucia realizmy ważnego dla mnie w tym momencie.

Jestem zadowolona z tego rozdziału. Przynajmniej z większej jego części, chociaż chciałąm, żeby wyglądał nieco inaczej. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba. Zadedykować go chciałam osobom z którymi przeżyłam najwspanialszą przygodę życia, czyli mojemu Coke Teamowi.

Enjoy!

xoxo

Z dnia 24.07.2012

Długo oczekiwana (mam nadzieję) notka właśnie się pojawia. Nie jest to rozdział zbyt wysokich lotów, ale mam nadzieję, że spodoba się wam. Sama końcówka jest straszna i wstyd mi za nia, ale lepiej nie udało mi się napisać.

Co do treści, jest to raczej rozdział przejściowy bez żadnych rewelacji, czy czegokolwiek. Jak dobrze pójdzie jazda zacznie się w następnym rozdziale. Mam taka nadzieję, bo z moim aktualnym zapałem do pisania ciężko to widzę. Winić za to można ksiażki, które mnie ostatnimi czasy pochłaniaja.

Dobra, dzisiaj nie ma sensu marudzić.

Enjoy!

XO

Z dnia 6.10.2012

Tak, tak, wiem. Rozdział zapowiadany był już dawno, niestety nie miałam głowy, żeby skończyć go w obiecanym terminie. Za dużo spraw miałam na głowie, od problemów prywatnych począwszy, a skończywszy na operacji mojego kota, którą przeschizowałam konkretnie. Możliwe, że nie powinnam się usprawiedliwiać, jednak chcę być fair w stosunku do was, dlatego wyjaśniam, co spowodowało poślizg.

Rozdział nie wyszedł tak jak chciałam. Miał być dłuższy, a jest nieco krótszy niż zwykle, no i wyszła z niego taka duża ciepła przesłodzona klucha. Mam jednak nadzieję, że końcówka was zaciekawi, zaskoczy i sprawi, że zapomnicie mi moje grzechy. Użyłam tutaj piosenek, które akurat leciały w moim playerze podczas pisania: „Kiss From A Rose” Seal’a oraz jeszcze jednej, którą ci bardziej spostrzegawczy dojrzą w końcowej rozmowie. Całą resztę rozdziału wtórowało mi U2 z utworem „New York”.

Słodkamamusiu, przysięgam, że jeśli kiedyś odwiedzę NYC, miasto moich marzeń, moją słodką obsesję, to wy pierwsi przeczytanie o tym na jednym z moich blogów.

Korzystając z okazji zapraszam do głosowania na blog miesiąca „sponsorowanego” przez Marsowe-Historie TUTAJ . Zapraszam także na forum założone przeze mnie we współpracy z marsowym spisem TUTAJ, gdzie każdy czytelnik może włączyć się do dyskusji na temat nowych rozdziałów i nie tylko.

Enjoy!

XO

Z dnia 6.01.2013

Przysięgam, ten rozdział wyglądał o wiele lepiej dwa dni temu zanim straciłam jedną stronę przez własną głupotę. Wprowadzam nową postać, powoli, ale robię to. Zamiesza trochę w tym kociołku. Ostatnio jestem ogromnie zainspirowana, żałuję tylko, że wena nie idzie z tym w parze. Staram się jednak i przynajmniej obmyśliłam lepszą koncepcję na dalsze wydarzenia. Będzie się działo, zobaczycie. Jednak ze spokojem. Mam plan, powiem tylko tyle, że według moich informatorów, TEGO JESZCZE NIE BYŁO w żadnym opowiadaniu marsowym. Mam nadzieję, iż się nie mylą. W każdym razie, przemyślawszy sprawę. Rozdział jest inny, ale na swój sposób mi się podoba, choć jak już wspomniałam, wyglądał lepiej. Przepraszam za wszelkie niedociągnięcia i błędy, jak zwykle zresztą. Kiedyś zabiorę się za poprawianie ich, bo przypominam, rozdziały tutaj trafiają „na gorąco”, bez poprawiania, czytania czy nawet kosmetycznych poprawek.

Szukając inspiracji moich zapraszam do zapoznania się z Rise Above 1 by Reeve Carney ft. Bono & The Edge. Utwór dodający mi niezłego kopa, o czym możecie się przekonać zaglądając na mojego prywatnego bloga.

Jeśli chodzi o plany publikacji następnego rozdziału mogę ostrzec już teraz, może być ciężko. Przede mną miesiąc nauki do egzaminów, a nie chcę zawalić pierwszego semestru. Obiecuję wam, wykorzystam każdą wenę w sposób produktywny. Niestety, nauka będzie mi zapewne stać na przeszkodzie. Na dniach postaram się zająć rozdziałem na Ballad Of Mona Lisa, który zaczęty jest od diabelnie długiego czasu.

Zastanawiam się nad ogarnięciem jakiegoś sposobu na rozeznanie się w powiadomieniach. Aktualnie informacja o nowych notkach trafia tylko na stronę na fejsie i na twittera, bo osoby powiadamiane na gadu miały mnie, że się tak wyrażę, w dupie. Ta więc, jest jak jest. Pomyślę nad tym jeszcze.

Tymczasem,

Enjoy the ride!

XO

PS – Zapraszam na iusedtoliveoutonthemoon, gdzie pojawiło się kilka notek, które być może was zainteresują.

Ogłoszenie z dnia 12 czerwca 2013:

Wiecie, jak cholernie ciężko jest pisać o miłości i szczęściu, kiedy własne się utraciło? Dziura w sercu zieje taką pustką, że pochłania ona nowo zgromadzone pokłady tych uczuć w zastraszającym tempie. Liczyłam na Impact, na te emocje towarzyszące mi za każdym razem na MARSowym gigu. Niestety, przeliczyłam się. Ta paskudna pustka wyssała mnie z nich do cna, a ja sama, po raz pierwszy, przeżywam rasowe #PCD (Post Concert Depression).

Staram się, myślę, mam pomysły, jednak co z tego, skoro nie potrafię przelać tego na papier? Owszem, pragnienie pisania meczy mnie i dusi, jak Jaredowa koszulka na koncercie Rock Im Park 2013, ale za każdym razem, kiedy się do tego zabieram, pojawia się ta piekielna blokada.

Pomijam już egzaminy na uczelni, bo zazwyczaj przy przypływie natchnienia były one niczym. Niestety, teraz stanowią ciężar przeważający szale na moich barkach. Ku własnej rozpaczy, nie jestem Atlasem będącym w stanie udźwignąć cale sklepienie niebieskie.
Tym sposobem, razem z Anita, doszłam do wniosku, aby nadać moim blogom status uśpionych. Jednocześnie czułam potrzebę wyjaśnienia Wam – czytelnikom, dlaczego. Nie porzucam moich blogów, ani ich nie zawieszam, bo nadal o nich myślę i je odwiedzam. Potrzebuję po prostu więcej czasu niż zwykle, aby poukładać sobie to wszystko w głowie. Aby znaleźć jakąś równowagę pomiędzy własnymi uczuciami, a tymi, które mam zamiar opisywać. Muszę przyznać, że jest co układać. Sama Marion, której podczas planowania się radziłam, może zaświadczyć, że szykuję emocjonalną bombę dla moich bohaterów.

Anyway… Wrócę do Was. I promise. Mam tylko nadzieję, że będziecie na mnie czekać i mnie nie zapomnicie. Rozdziały mogą się pojawić w każdej chwili, jednak nie traktowałabym tego jakoś specjalnie optymistycznie.

Wasza,

Alex.
xo

 

Z dnia 10.10.2013

Oto i on. Rozdział 37 po długim oczekiwaniu. Z miejsca pragnę zaznaczyć, bez fajerwerków jeszcze i nie podoba mi się sposób w jaki został napisany. Szczególnie proszę o wybaczenie, jeśli chodzi o jego końcówkę. Pisałam ją będąc po kilku dniach zamian na 4 a.m. i z małą ilością cukru we krwi. Cały czas układam i dopracowuję plan na kolejne rozdziały. Będą fajerwerki, będzie zamieszanie i zbliża się tragedia. Nie mam pojęcia, jak to rozłoży się na ilość rozdziałów. Myślę jednak, żeby w pewnym momencie zakończyć. No worries! Zakończenie nie oznacza w tym wypadku końca tej historii. Possibility zostanie zakończone, a dalsza historia zostanie przedstawiona na nowym blogu. Dochodzę do wniosku, że tak będzie najlepiej. Possibility oraz nowy blog będą odpowiednio częścią 1 i 2. Tak, jakbyście mieli powieść w dwóch tomach. Przynajmniej nie będzie bajzlu. Jak już jednak mówiłam, cały czas to dopracowuję, so stay tuned!

Tak, dobrze przeczytaliście. Pracuję aktualnie, może nie zbyt ciężko, ale muszę dostroić się to trybu zmian na 4 a.m. i na wstawanie o 2:30, co zazwyczaj jest normalną porą mojego pójścia spać. Próbuję i staram się. Plus tego jest taki, że praca pozwala mi na myślenie w jej czasie o wszystkim, w tym o opowiadaniach.

Kochani, likwiduję też stronę na fb. Dochodzę do wniosku, że nie mam czasu na prowadzenie jej, no i brak mi pomysłu. Nie podoba mi się, ani jej wygląd, ani działanie. Dlatego też, w ciągu kilku najbliższych dni zostanie usunięta.

Liczę, że kolejny rozdział dodam w ciągu najbliższego miesiąca. Mam parę innych projektów na głowie, więc to dość optymalny termin. W listopadzie czeka mnie weekend w Londynie, gdzie mam plan udać się po zastrzyk pozytywnej energii do O2 Arena. Impact nie należał do zakończonych pozytywnie, jeśli chodzi o to, więc liczę na Londyn. Moja ekscytacja pogłębia tylko moją potrzebę psiania, a co dopiero będzie później! Nie daje mi tylko spokoju fakt, że dwa dni po Marsach w tym samym mieście będzie Imagine Dragons, a ja, nawet z wypłatą, nie jestem w stanie w nim uczestniczyć. Dosyć jednak o mnie, bo ja tu mało ważna jestem…

PRZYPOMINAM też o zapisywaniu się na powiadomienia o TUTAJ. Wypełniacie tylko formę.

Indżoj chap!

xo

PS – Zapraszam na iusedtoliveoutonthemoon, gdzie pojawiło się kilka notek, które być może was zainteresują. Założyłam również photobloga, gdzie od czasu do czasu pojawiają się zdjęcia z cytatami ważnymi dla mnie thesilverofalakeatnight oraz tumblra z głównie moimi własnymi postami inthischaosifoundsafety feel free to check it!